Emocje które nami rządzą cz. V – Strach

Zarówno w języku potocznym, jak i u części psychologów istnieje rozróżnienie pomiędzy strachem a lękiem. Strach ma być odzwierciedleniem czegoś realnego a lęk to tylko wytwór umysłu spowodowany nieistniejącym zagrożeniem. Czy tak jest naprawdę? Spróbuję przeanalizować, czy są różnice a jeśli tak, to jakie duże. Jednak na potrzeby tego tekstu, będę używał słowa „strach” wymiennie ze słowem „lęk”.

Ludzie szukają na zewnątrz tego co jest w nich samych. Projektują wewnętrzne lęki na świat zewnętrzny. Umysł często bazuje na wyobrażeniach. A wtedy one mogą stać się rzeczywistością. Niekoniecznie zagrażającą zdrowiu czy życiu, choć z biegiem czasu i coś takiego może się wydarzyć. Im bardziej lęk nas opanuje, tym bardziej różne sytuacje go potwierdzające mogą się wydarzyć. Niektórzy nazywają to prawem przyciągania choć bardziej pasuje tu możliwość kreacji.

Najbardziej boimy się nieznanego. Czy słusznie? Jak odróżnić prawdziwe zagrożenie od tego co jest zaprogramowane w umyśle? Jest to bardzo indywidualna kwestia, gdyż to co dla jednego człowieka jest normalne i strach jest mu obcy, dla drugiego będzie związane z niebezpieczeństwem.

Już na samą myśl o nim, wewnątrz zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Ciało wchodzi w tryb „walcz lub uciekaj”. Ale o tym nieco później.

Głównym źródłem irracjonalnego strachu są systemy religijne. I tu gwoli przypomnienia chcę powiedzieć, że ateizm też jest religią. On jednak nie straszy piekłem po śmierci. Po prostu ateiści wierzą, że Siła Wyższa/Bóg/Źródło itp. nie istnieje a teiści wierzą że tak. Między nimi nie ma w tej kwestii żadnej różnicy. Wiara obu grup opiera się wyłącznie na tym, co powiedzieli inni. Bycie ateistą automatycznie wyklucza strach przed konsekwencjami po śmierci. Czym innym jest jednak wiedza, zwłaszcza ta wewnętrzna, ale jest to zupełnie inny temat.

Straszenie wszelkimi karami zarówno za życia jak i przede wszystkim po przejściu na drugą stronę, jest podstawą funkcjonowania większości religii z którymi ludzkość miała i ma do czynienia. Tak działają od wieków aż do tej pory. Z równie dobrym skutkiem stosują to władze państwowe, które udoskonaliły socjotechniki oparte na lęku. Wprowadzony system kar, za czasem nawet drobne przewinienia, potęguje strach w podświadomości. Wydawać by się mogło, że jest on dostatecznie motywujący do bycia dobrym. Jednak spojrzenie z dużo szerszej perspektywy przeczy temu. Człowiek który się boi wielu rzeczy, z czasem będzie się bał coraz więcej. Ludziom u władzy, zarówno państwowej jak i religijnej, zależy na jak największej kontroli członków danej społeczności a strach jest najlepszym do tego narzędziem. Wyedukowany przez religie i telewizję człowiek odda swoją wolność byle mieć w teorii spokój.

To tyle tytułem wstępu. Jest dość długi ale i temat jest bardzo szeroki.

Strach jest najbardziej pierwotną emocją, która pozwalała na przeżycie i która do tej pory w świecie funkcjonuje zarówno w świecie zwierząt jak i też roślin. Jednak z rozwojem świadomości, ludzie zaczęli ją przenosić ze strefy realnych zagrożeń do stref będących jedynie wytworami abstrakcyjnego umysłu. Jako narzędzie przetrwania w większości przestał spełniać swoją funkcję, gdyż w świecie w którym żyje większość z nas, część realnych zagrożeń zniknęła a część została mocno zminimalizowana. Co prawda powstały inne, ale z większości z nich nie zdajemy sobie sprawy, więc dla nas one nie istnieją.

Bardzo dobrym przykładem strachu jako wytworu wyobraźni, jest taka oto historyjka zaczerpnięta z wykładów Osho.

Pewien człowiek szedł ścieżką gdy już było ciemno. W pewnym momencie zauważył coś pozwijanego co leżało na jego drodze. Odwrócił się i uciekł, wracając do domu okrężną trasą. Gdy już dotarł na miejsce, opowiedział przyjacielowi, że na ścieżce do domu leży wąż i żeby on tamtędy nie szedł bo go na pewno ugryzie. Na drugi dzień, przyjaciel wybrał się sprawdzić co to było i znalazł na ścieżce częściowo zwinięty sznur. Wrócił więc i powiedział: ”To co widziałeś, tylko sznur. Nie bój się więc chodzić tą ścieżką”. On jednak upierał się, że na pewno widział węża i już zawsze będzie chodził dokoła. Przyjaciel w końcu go namówił by razem za dnia się tam udali by sprawdzić co tam leży. Gdy okazało się że to tylko sznur ów człowiek odetchnął z ulgą.

Tak właśnie działa umysł zaprogramowany na strach. Gdy go opanuje, wtedy trudno to zmienić nawet najbardziej racjonalnymi argumentami.

Ze strachem nierozłącznie związana jest panika. Widać to najbardziej w miejscach dużych skupisk ludzi. Tam wystarczy niewielki impuls by stała się tragedia.

Pomyślcie jak media wzbudzają w was strach. Wciąż kreują i wskazują jakiegoś wroga z którym należy walczyć. Nie ma znaczenia, czy jest choć cień prawdopodobieństwa, że coś nam będzie groziło. Gdy jednak strach zostanie zaszczepiony w umysłach, bardzo łatwo jest o zainicjowanie i eskalację fali przemocy. I tak się dzieje od setek a nawet tysięcy lat.

Nie sposób tu nie wspomnieć o wydarzeniach zapoczątkowanych w marcu 2020 i wciąż wzmacnianych niemal do granic absurdu przez serwisy informacyjne. Nie będę się tu jednak nad nimi rozwodził. Są one jednak jednym z najwyraźniejszych przykładów długotrwałego działania strachu, który jest wynikiem stresu. W sytuacji zagrożenia, organizm zaczyna wytwarzać w większej ilości kilka hormonów, które wprowadzają go w tryb „walcz lub uciekaj”. Są to wydzielane w nadnerczach adrenalina, noradrenalina i kortyzol. O ile krótkotrwały stres nie jest szkodliwy a wręcz służy zdrowiu, to dłuższe jego oddziaływanie powoduje uszkodzenia tkanek, prowadząc przede wszystkim do chorób układu krążenia i otyłości a także do zmian w mózgu.

Sytuacja za naszą wschodnią granicą, to najnowszy temat jaki wywiera wpływ na ludzi. I nie chodzi mi tu o tych, którzy doświadczyli jej bezpośrednio, a o tych, mieszkających setki czy tysiące kilometrów od centrum wydarzeń. Psychoza strachu kreowana przez media głównego nurtu dotarła do wielu krajów europejskich. Tak jak dwa lata wcześniej, ludzie w panice wykupywali paliwo czy żywność, choć nie miało to żadnego uzasadnienia.

Kolejnym źródłem strachu, które tkwi głęboko w podświadomości, jest najbliższe otoczenie, zwłaszcza rodzice czy dziadkowie. Ile razy w dzieciństwie słyszeliście zdanie typu: Nie idź tam, bo straszny stwór cię pożre. Albo: Tam mieszka Baba Jaga która cię porwie i zje. A ile razy mówiliście to swoim dzieciom? Jest to jeden z wielu programów w podświadomości działający od pokoleń, z czego nie zdajemy sobie najczęściej sprawy. Zakorzenia on strach przed rzeczami i sytuacjami, które nie istnieją w materialnym świecie.

Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że działania które podejmujecie lub nie, w większości opierają się na podstawie opinii innych? Zdanie „A co ludzie powiedzą?” jest rodzajem straszaka tkwiącego głęboko w podświadomości, wg którego dokonywane są wybory. Nie mają one najczęściej wiele wspólnego z faktycznymi potrzebami a służą jedynie domniemanemu zadowoleniu otoczenia.

Zapewne wielu z was zadaje sobie pytanie, „jak pokonać lęki?”. Dla wielu wydaje się to wręcz niemożliwe. Ale gdy zaczniemy analizować ich drogę i rozwój, to okaże się, że tak naprawdę chyba większość z nich wynika ze strachu przed śmiercią ciała fizycznego. Choć jest to proces nieunikniony, to wielu ludzi żyje tak, jakby on ich wcale nie dotyczył.

U wielu ludzi można zauważyć tzw. fobie. Słowo pochodzi od greckiego phóbos czyli „strach, lęk”. Co mówi nam na ten temat Wikipedia?

Jest to uporczywy lęk przed określonymi sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami, związany z unikaniem przyczyn go wywołujących i utrudniający funkcjonowanie w społeczeństwie. Fobie wywoływane są przez pewne sytuacje lub obiekty zewnętrzne wobec osoby przeżywającej lęk, które w praktyce nie są niebezpieczne. Zasadniczy obraz fobii to przesadne reakcje zaniepokojenia i trwogi, pomimo świadomości o irracjonalności własnego lęku oraz zapewnień, że obiekt strachu nie stanowi realnego zagrożenia. Fobia – Wikipedia, wolna encyklopedia

Jaki jest najprostszy sposób, by fobii się pozbyć? Weźmy np. arachnofobię czyli lęk przed pająkami. Ta metoda działa również na wszystkie tego typu stany lękowe. Podstawowym warunkiem jest chęć zmiany. Gdy ktoś jest na nią gotowy, powinien znaleźć się w miejscu spokojnym, gdzie nie wystąpi bodziec aktywujący poczucie strachu. Następnie wyobrazić sobie sytuację, w której pająk zaczyna chodzić po dowolnym miejscu na ciele. Należy sobie wybrać takie, które jest najbardziej komfortowe. Najtrudniejsze są oczywiście początki, ale po kilku razach można bez problemu pozwolić, by nasz wirtualny pająk chodził sobie po dowolnym obszarze. W końcu następuje moment, w którym spotkanie tego prawdziwego, nie niesie za sobą wcześniejszych reakcji. Pamiętać należy przede wszystkim o cierpliwości.

Żeby pokonać zakorzeniony od pokoleń strach, musimy sobie zdać sprawę z tego, że jest on spowodowany brakiem Miłości. Miłości do wszystkiego co żyje, do wszystkiego co istnieje. Miłości do siebie samego. Wiąże się z tym akceptacja siebie w Tu i Teraz. Jeśli nie akceptujesz choć małej swojej cząstki, tej materialnej i tej niematerialnej, to nie możesz też w pełni kochać. Jeżeli nie kochasz siebie to nie jest możliwym kochanie innych istot.

Powstaje więc pytanie jak to zrobić. Odpowiedź jest jednocześnie i prosta i skomplikowana. Wystarczy zmienić swoje nastawienie do otaczającego świata. Ale żeby to zrobić, trzeba zdać sobie sprawę z programów w podświadomości, które wpływają na sposób postępowania. Należy zacząć zadawać sobie pytania, dlaczego tak a nie inaczej reagujemy na sytuacje na zewnątrz. Dopiero wtedy, krok po kroku można je zmieniać. Z pomocą przyjdzie tu na pewno psycholog o holistycznym podejściu lub szaman który też zna się na rzeczy. Do każdego trzeba podejść bardzo indywidualnie, gdyż co człowiek to inny bagaż doświadczeń życiowych.

Jestem świadomy, że nie wyczerpałem tematu, ale jest on zbyt obszerny by w krótkim artykule opisać wszystkie aspekty strachu i jego działania na umysł i ciało.

Kończąc chciałem Wam zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Spójrzmy moi drodzy na dzieci. Gdyby podchodziły do życia tak jak to robią dorośli to nigdy by się nie nauczyły np. chodzić. A jednak podejmują wciąż próby by stanąć na własnych nogach, by zacząć poznawać świat z innej perspektywy. I jaka jest radość gdy tego dokonają. Ale one się nie boją próbować. Nie boją się upaść, bo wiedzą, że wstaną. Uczucie irracjonalnego strachu jest im obce, gdyż w swoich sercach mają tylko Miłość. Bierzmy więc przykład z maluchów, bo od nich możemy się bardzo wiele nauczyć.

Świętobor

Artykuł ukazał się tu: https://instytutnoble.pl/emocje-ktore-nami-rzadza-cz-v-strach/

Emocje które nami rządzą cz. IV – Żal

Kolejną emocją, która negatywnie wpływa na stan psychiczny a co za tym idzie i fizyczny jest żal. I tak jak w przypadku wstydu, winy i apatii, chodzi o długotrwałe jego oddziaływanie. O żalu mówi polskie przysłowie „Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem”. Czy tak w rzeczywistości jest? Czy naprawdę nie ma czego żałować w życiu? W tym, czwartym z kolei artykule spróbuję naświetlić nieco ten temat.

Ile razy żałowaliście czegoś co zrobiliście bądź nie zrobiliście? Jak długo trzymaliście ten żal w sobie? Ile rozważaliście wariantów sytuacji, co byście w danej sytuacji uczynili? Jak długo i po kim/po czym byliście przez żal opanowani? Jakie sytuacje powodują u was jego działanie? Czy warto było pogrążyć się w żalu na tak długo? Są to fundamentalne pytania, a odpowiedzi na nie pozwalają zrozumieć przyczyny i skutki działania tej emocji.

Ale przejdźmy do rzeczy. Większość z was przeżyła odejście kogoś bliskiego. Partnera do innej kobiety, rodzica który zmarł, zaginięcie ukochanego zwierzaka. Większości z was kiedyś skradziono coś cennego, zostało to zgubione lub zniszczone. Zaginął telefon, popsuł się komputer na którym były zdjęcia, zbiła się pamiątkowa waza po dziadkach. I zapewne zdecydowana większość z was, bardzo te sytuacja przeżyła. Powstaje pytanie które należy sobie w tym momencie zadać. Czy jest to uczucie słuszne i dokąd ono prowadzi. Spróbuję wam na nie odpowiedzieć.

Żal jest bezpośrednio powiązany z poczuciem straty a ta jest bezpośrednią konsekwencją przywiązania. Dzieje się tak wtedy, gdy umysł tworzy iluzję posiadania czegoś lub kogoś i gdy tego zabraknie ją odczuwa. W rzeczywistości nie można stracić czegoś, czego się nie posiada gdyż posiadanie to stan umysłu. Wydaje mu się, że posiadamy coś lub kogoś i jest to „na zawsze”. Nadaje wtedy wielką wartość danej Istocie/rzeczy i tworzy bardzo silny z nią związek. Im bardziej jest utwierdzony w tym przekonaniu i im bardziej ją idealizuje, tym bardziej odczuwa „stratę” i tym większy jest żal. Jest on silnie odczuwalny również i wtedy, gdy bardzo pragnie się jakiejś rzeczy/człowieka a nie można tego mieć.  

Irracjonalne wyrzuty sumienia związane z przeszłymi wydarzeniami, głęboka żałoba i opłakiwanie „straty” kogoś bliskiego czy wiele znaczącego może spowodować nawet wejście w stan apatii. Znane są przypadki ludzi popełniających samobójstwo po odejściu ukochanej osoby, przywódcy czy idola. Poziom żalu był u nich tak wysoki, że nie wyobrażali oni sobie dalszego życia bez takiego człowieka, co w rezultacie doprowadziło do autodestrukcji. 

Gdy sobie uświadomimy skutki jakie może on wywołać, dużo łatwiej jest wykorzystać go dla własnego rozwoju. Wtedy można podjąć dużo trafniejsze decyzje dotyczące dalszego życia. I zamiast pogrążyć się w niekończącym analizowaniu przeszłości, wykorzystać zaistniałą sytuację do zainicjowania zmian. Gdy pozostaje po czymś/po kimś pustka jest to sygnał by ją wypełnić Nowym. Przykładem niech będzie odejście/śmierć bliskiej osoby. Mówi się wtedy, że nic nie będzie już takie samo i jest to prawda. Zależy to jednak wyłącznie od nas samych. Albo pozwolimy sobie na pojawienie się kogoś nowego by wspólnie iść dalej, albo zamkniemy się w sobie obarczając winą innych. Boga, rodzinę, partnerkę/partnera, system itd.

Pamiętajcie jednak o jednej bardzo ważnej kwestii. Zepchnięcie żalu do podświadomości spowoduje, że będzie on wracał w różnych momentach. Im więcej takich sytuacji się przydarzy, tym silniejsza będzie na nie reakcja. Może to w końcu doprowadzić do depresji czy apatii, o czym już wspominałem. Co więc zrobić? Jednym z najlepszych rozwiązań, jest pozwolenie na przepłynięcie owego cierpienia jednocześnie pozwalając na przyjęcie nowych rozwiązań. Np „partner odszedł ale dzięki temu mogę poznać kogoś, kto wniesie w moje życie nowe wartości” albo „mama odeszła po ciężkiej chorobie ale wiem że chciała bym radował się swoim życiem”.

Z żalu można wyodrębnić dwa jego dodatkowe przejawy. Gdy jest niewielki nazywamy go smutkiem, natomiast gdy jest ogromny przeradza się w rozpacz.

Wróćmy jednak do żalu po stracie. Kurczowe trzymanie się przeszłości powoduje, że nie zauważa się tego co jest teraz. Rzeczywistość rozpatrywana jest z pozycji braku tego co „posiadało” się w przeszłości lub z kim się było. W Tu i Teraz rzeczy i osoby po prostu są albo ich nie ma. Nie istnieje potrzeba lub czasem pożądanie by coś lub kogoś posiadać. W tym miejscu trzeba wspomnieć o „śmierci”. U większości ludzi Zachodu istnieje wyobrażenie, jako czegoś strasznego. Coś co jest bardzo bolesne i niesprawiedliwe. Odejście zostało zepchnięte przez religię i kulturę na margines życia, choć jest jego nierozłączną częścią. Daje się to odczuć, zwłaszcza gdy jest gwałtowne i niespodziewane. Do świadomości nie trafia bowiem fakt, że może nastąpić w każdej chwili. Jest to jednak temat szeroki i choć głęboki żal z powodu „śmierci” najbliższych jest najpowszechniejszy, to nie będę się tu nad tym rozwodził. 

Może się też on często połączyć z poczuciem winy o którym pisałem w jednym z poprzednich tekstów tu: Emocje które nami rządzą. Cz. II – Wina (instytutnoble.pl)

Przytoczę tu następne bardzo ważne przysłowie, które odnosi się do żalu. Myślę że wszyscy je znacie. Chodzi o „Czas goi rany”. Pozbycie się żalu trwa niekiedy bardzo długo i przechodzi w jeszcze inną emocję. Mogą to być na przykład apatia, strach lub złość albo też ochota lub akceptacja.

Jak pisałem wcześniej, żal jest przede wszystkim związany z poczuciem straty a co za tym idzie z posiadaniem czegoś/kogoś na własność. Choć umysł święcie w to wierzy, jest to oczywista iluzja. Wyparty ze świadomości fakt tymczasowości wszystkiego, utwierdza ludzi w tym przekonaniu. To jest jednak osobny, bardzo szeroki temat, który warto przybliżyć wam w przyszłości.

Żal to też próba cofnięcia wydarzeń poprzez ich ciągłe rozpamiętywanie. Czy to możliwe? Oczywistym jest fakt, że nie można zmienić sytuacji z przeszłości. Realna jest jedynie zmiana swojego nastawienia do tego co się wydarzyło. A to powoduje odczuwalne skutki niemal natychmiastowo. Bardzo często używamy z zasady fałszywego pojęcia „gdybym mógł postąpić inaczej” czy „powinienem był”. Gdyby to było możliwe to by tak się stało. Skoro jednak coś się wydarzyło, to tak miało być. Gdyby mogło być inaczej to tak by się stało. Rozważanie konkretnej sytuacji z punktu widzenia „co by było gdyby” jest nonsensowne i prowadzi donikąd.

Chcę wam tu uświadomić, że gdy coś robimy, to w momencie zaistnienia zdarzenia, kierują nami jak najlepsze intencje. Za chwilę jego osąd może się zmienić o 180º ale jest on już dokonywany z pewnej czasowo bliższej lub dalszej perspektywy. Może się jeszcze wielokrotnie zmieniać w przyszłości.

Czy znacie przysłowie „Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal”? Ono idealnie odzwierciedla prawidłowe podejście do sytuacji, w których ludzie zaczynają żałować przeszłości. Najpierw jednak przykład wyjaśniający jego bezpośrednie znaczenie. Wyobraźcie sobie coś bardzo prostego, co wyjaśni program działający w umyśle. Powiedzmy, że zrobiliście sobie kanapkę i zostawiliście ją na stole. Gdybyście widzieli że na niej usiadła mucha, to większość z was oczyści to miejsce lub wyrzuci kanapkę. Ale gdy tego nie zauważycie, to zjecie ją ze smakiem. I tak jest z wieloma sytuacjami. Wiedza przefiltrowana poprzez konkretny system postrzegania daje z góry określoną reakcję. Idąc dalej za przykładem, można albo popaść w paranoję i chować przed muchami wszystko, przestać reagować w ogóle albo zachować zdrowe podejście i po prostu te muchy przegonić, nie zwracając uwagi na ich chwilowe siedzenie na kanapce.

A wracając do przysłowia, to można po prostu zacząć ignorować rzeczy, które się zobaczyło a które, tylko na pozór mają mają na nas większy czy mniejszy wpływ. Oczywiście posługuję się tu uproszczeniem, ale jest to pewien schemat, który można zastosować do większości albo nawet do wszystkich wydarzeń z naszego życia.

Niech każdy z was odpowie sobie na pytanie, czego żałuje i jaki jest tego powód. Proponuję byście wzięli kartkę i zapisali sobie każdy żal który wami owładnął i który nosiliście w sobie dłuższy czas. Przeanalizujcie następnie jego aspekty.

  1. Co go wywołało.
  2. Jaki był głęboki.
  3. Jak długo trwał bądź trwa.
  4. Co się zmieniło po danej sytuacji.
  5. Jakie wnioski na przyszłość wyciągnęliście.
  6. Czy zaakceptowaliście zmianę. A jeśli nie to dlaczego.
  7. Czy i w jakim kierunku chcecie pójść dalej.

Powyższe kwestie pomogą wam w uświadomieniu sobie źródła tej emocji i ułatwią dalsze życie. Może ono płynąć w spokoju i harmonii z samym sobą. Można też pozostać w tym samym miejscu, wciąż rozpamiętując przeszłość. Jeśli chcecie wejść w emocję żalu to zróbcie to całym sercem, wyłączając umysł. Pozwólcie jej jednak przepłynąć. Wtedy okaże się że nawet żal jest tymczasowy i jest pewnym fragmentem ścieżki Życia na którym nie warto się zatrzymywać na dłużej.

„Było. Minęło. Życie płynie dalej” Uświadomienie sobie tej jakże prostej prawdy że wszystko jest przejściowe, pozwala na jej uporządkowanie i rozpoczęcie dostrzegania Teraz jako jedynego możliwego stanu.

Żałując tego co się stało ludzie tkwią więc w przeszłości i zamykają drzwi do przyszłości. Nie żyją w Tu i Teraz. Wyciągnijmy wnioski i zmieńmy postrzeganie rzeczywistości by pójść inną ścieżką. Ścieżką prowadzącą w głąb prawdziwych siebie.

Zdaję sobie sprawę, że moje artykuły nie odpowiedzą na wszystkie pytania ani nie rozwieją wszelkich wątpliwości. Wiem, że każdy inaczej podchodzi do przeżytych wydarzeń. Chcę wam jednak nakreślić pewien kierunek, w którym sami będziecie podążali wsłuchując się w głos intuicji płynący wprost z serca.

Świętobor

Artykuł ukazał się tu: https://instytutnoble.pl/emocje-ktore-nami-rzadza-cz-iv-zal/

Emocje które nami rządzą cz. III – Apatia

Na początek proszę Was o wybaczenie. Minęło kilka miesięcy od poprzedniego artykułu. Część z Was może sądzić że dopadł mnie pewien stan o którym będę właśnie pisał. Jednak przerwa pomiędzy kolejnymi odcinkami była spowodowana kilkoma innymi czynnikami, nie mającymi z apatią – bo o niej tu mowa – nic wspólnego.
Większość z nas chyba wie czym ona jest i choć raz w życiu doznała takiego stanu. Człowiek budzi się rano bez chęci do robienia czegokolwiek, bez chęci do życia. Często pierwszym zdaniem które przychodzi do głowy jest „Jaki to wszystko ma sens?”

Czym jest więc apatia? Zacznijmy od definicji w encyklopedii PWN: Apatia to stan całkowitego zobojętnienia i niewrażliwości na bodźce z gr. apátheia – niewrażliwość.
Według opracowania Dawida Hawkinsa kalibruje się ona na poziomie 50, nieco powyżej wstydu i winy o których pisałem w poprzednich artykułach. Jest też z nimi nierozerwalnie związana. Na tym poziomie panuje wszechobecna bezradność i brak nadziei na wyjście z życiowego impasu. W skrajnych przypadkach dochodzi do samobójstwa.
Dwa najbardziej obrazowe przykłady apatii które możemy spotkać na co dzień, to osoby samotne, odrzucone przez rodzinę/społeczeństwo oraz ludzie bezdomni. Przyjrzyjmy się im przez chwilę. Ludzie samotni, to najczęściej starsi, pozbawieni opieki najbliższych. Duża ich część ogranicza wychodzenie z domu, załatwiając z niemałym trudem tylko najbardziej potrzebne sprawy.

Podstawową cechą jest w ich przypadku rezygnacja. Rezygnacja z przyjemności, niechęć do robienia czegokolwiek, brak chęci do życia, niemożność przeciwstawienia się sytuacjom. „Martwy” wzrok czy czasem wręcz trudności w przełykaniu jedzenia to również wspólne cechy osób ogarniętych chroniczną apatią. Życie staje się smutną egzystencją.

Jednakże nie ulegajmy złudzeniu, że apatia dotyczy tylko wyżej wymienionych grup. Obejmuje ona wszystkie warstwy zarówno w skali indywidualnej jak i masowej i może dotknąć większość społeczeństwa. Jak już wspomniałem wyżej, towarzyszy jej bieda.
Jednostki nią opanowane zaczynają funkcjonować automatycznie, zaspokajając tylko najbardziej podstawowe potrzeby, choć czasem nawet i to przychodzi im z największym trudem. Przestaje się liczyć cokolwiek. Rodzina, przyjaciele, znajomi zostają odsunięci na bok. Przestaje się szukać jakiejkolwiek pomocy, a nawet odrzucać tą, która jest oferowana, nie widząc sensu w zrobieniu nawet małego ruchu by z tego stanu się wyrwać.

W tym stanie bardzo łatwo popaść jest w uzależnienie od alkoholu lub narkotyków. Wydają się one ucieczką od problemów i wejściem w ciekawszy świat, lecz gdy odurzenie mija wszystko powraca.
Apatia, podobnie jak wstyd i poczucie winy o których pisałem w poprzednich artykułach, to formy autoagresji. Jednak w niektórych okolicznościach przybierają one formę zewnętrzną, skierowaną na otoczenie, które obarcza się winą za zaistniały wewnętrzny stan emocjonalny.

Co więc należy zrobić? Patrząc z punktu widzenia osoby, która apatią jest ogarnięta, odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. Na początku należy o ile to możliwe, porozmawiać z najbliższymi, by wspólnie podjąć działania zmierzające do zmiany sytuacji. Pierwszym krokiem zmierzającym w tym kierunku, jest znalezienie jakiegoś zajęcia, w którym dany człowiek będzie się choć w małym stopniu realizował. Może to być np. malowanie, rzeźbienie czy tworzenie jakiejś sztuki albo uprawianie jakiegoś sportu typu bieganie lub pływanie.

Nawet z pozoru bezsensowne zajęcie może spowodować, że uruchomiony zostanie proces wyjścia z kryzysu i dokonania kroku w stronę kolejnego etapu rozwoju świadomości. Oczywiście nie odbywa się to z dnia na dzień, ale najważniejszy jest początek. Wsparcie rodziny, przyjaciół czy znajomych jest też jednym z kluczowych elementów. Opuszczenie natomiast, ciągłe pretensje, awantury czy choćby tylko obojętność, powodują pogłębianie się stanu beznadziejności.

Jednym z nieodzownych elementów potrzebnych do przekroczenia granicy i pozbycia się apatii, jest rozmowa z kimś, kto potrafi wlać w serce nadzieję na lepsze jutro i wierzy, że człowiek nią ogarnięty potrafi zmienić swoje życie. Często jest to ktoś zupełnie obcy lub jakiś daleki znajomy. Terapeuta, szaman czy np. ekspedientka ze sklepu osiedlowego. Nie ma to w zasadzie znaczenia, bo wielokrotnie jest to jedyna osoba, która taką wiarę posiada.

Czasem jednak tylko sesje grupowe jak np. Program 12 kroków przynoszą oczekiwane rezultaty. W tym miejscu chcę Wam uzmysłowić jedną bardzo ważną kwestię. Emocje w większości nie występują w pojedynkę a w różnych połączeniach, w których jedna z nich jest dominująca. Najbardziej działają takie jak wstyd, poczucie winy, apatia, strach itd., czyli te o najniższych wibracjach. W zależności od sytuacji zewnętrznej, wyzwala ona jedną lub więcej pozostałych. O tym mechanizmie będę jednak pisał w jednym z kolejnych artykułów.

Jak więc możemy pomóc ludziom, którzy apatią są ogarnięci? Przede wszystkim otoczmy ich opieką, rozmawiajmy, zachęcajmy do wspólnych zajęć. Wychodźmy na spacery do parku czy lasu. Pokazujmy piękno otaczającego nas świata. Drzewa, łąka, słońce czy płynące po niebie obłoki. Kontakt z naturą ułatwi im podjęcie decyzji o zmianie życia. Wykażmy przy tym wiele cierpliwości, gdyż jest to proces często długotrwały. Jak mówi polskie przysłowie „Nie od razu Kraków zbudowano”. Równie pomocna może być propozycja opieki nad zwierzęciem, np. psem. Wychodzenie z nim na spacery daje możliwość spotykania innych ludzi i nawiązywania nowych kontaktów.

Zauważajmy ich w naszym najbliższym otoczeniu i podajmy im z uśmiechem na twarzy ręce. Ten pierwszy krok jest po naszej stronie. A gdy to zrobimy z Miłością i wdzięcznością, efekt może przerosnąć nasze wyobrażenia.


Świętobor

Artykuł ukazał się na stronie https://instytutnoble.pl/emocje-ktore-nami-rzadza-cz-iii-apatia/

Emocje które nami rządzą cz. II – Wina

W tym artykule chcę opisać kolejną emocję, która tak jak i wstyd towarzyszy nam od najmłodszych lat. Jest to temat niezwykle szeroki. Postaram się jednak przedstawić go w jak najkrótszej i zrozumiałej formie.

Rodzina, społeczeństwo, uwarunkowania religijne lub kulturowe wpajają nam poczucie winy. W dużo większej części jest to przekazywane z pokolenia na pokolenie i jest to bezpośrednim skutkiem wielowiekowej indoktrynacji. W mniejszej, choć wcale nie mniej istotnej, bierze się z obecnej manipulacji przez media głównego nurtu. Przede wszystkim pamiętać należy o tym, że to co trafia do podświadomości poprzez wielokrotne powtarzanie, jest w końcu przyjmowane jako prawda, jako coś zupełnie normalnego, jako coś o czym się nie dyskutuje ani nawet nie myśli.  

Na początek definicja. Poczucie winy jest to stan emocjonalny, który powstaje w momencie uświadomienia sobie dokonania czynu prawnie lub moralnie niedozwolonego. Albo inaczej, to samooskarżanie się z powodu własnego postępowania. Może to być zarówno zrobienie czegoś grzesznego, niemoralnego lub choćby tylko nieakceptowanego w danym społeczeństwie, grupie, religii czy kulturze. A to zależy wyłącznie od interpretacji danego zachowania, narzuconej z zewnątrz w którymś okresie życia. To co jest np normalne w Chinach, w Polsce jest wysoce naganne.

Poczucie winy bywa jednak czymś innym od winy realnej.

W kontekście prawnym a także wg prawa naturalnego, o winie możemy mówić wtedy, gdy coś/ktoś poniósł uszczerbek lub doznał krzywdy. Lecz nie jest to określenie stanu emocjonalnego a stwierdzenie zaistniałego zdarzenia. W tym momencie nie ma większego znaczenia, czy działanie było celowe, czy nastąpił tu szczególny zbieg okoliczności. Następuje  nakaz naprawienia szkody czy wyrządzonej krzywdy. Ale to nie jest tematem tego artykułu.

Zastanówmy się więc dlaczego jesteśmy, a raczej dlaczego czujemy się winni.

Zacznę od słów, które chyba wszyscy znają: „Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że w taki właśnie sposób podświadomość jest programowana, co następnie prowadzi do konkretnej emocji a to, do określonego zachowania. Jak już napisałem wcześniej powtarzanie zdań wzmacnia ich siłę przekazu. Poczucie winy chyba dla większości ludzi kojarzy się z popełnionym grzechem. A co nim jest ustalili twórcy religii, by w ten sposób uzyskać kontrolę nad umysłami. Uczynili się oni moralnymi autorytetami, uzurpującymi sobie prawo do przekazywania woli bogów i mówienia tego, co się bogom podoba a co nie. W ten sposób zaprogramowani ludzie, wykonują bądź odrzucają wszystko bez cienia refleksji, uważając że tylko owi pośrednicy wiedzą, jak każdy ma postępować. Można ich nazwać handlarzami potępienia i zbawienia.

Myślę, że trzeba by tu nadmienić o absolutnym kuriozum czyli o chrześcijańskiej koncepcji grzechu pierworodnego, które przenosi winę z mitologicznej pierwszej pary na całą ludzkość. Jedynym co wg kapłanów jest w stanie ten stan zmienić, jest poddanie się rytuałowi chrztu.

Przejdźmy jednak do meritum, gdzie podam przykłady tzw winy rzeczywistej i domniemanej. Chcę tu zaznaczyć, że ta pierwsza będzie najczęściej zależna od religii, społeczeństwa czy też porządku prawnego, obowiązującego na danym obszarze. Druga natomiast jest wyłącznie negatywnym stanem wewnętrznym, nie mającym swojego odzwierciedlenia we faktach.  

Rzeczą na którą należy szczególnie zwrócić uwagę, jest rozgraniczenie tych dwóch stanów. Jeśli wiemy, że nasze działanie spowodowało czyjąś krzywdę i chcemy to naprawić, jest co całkowicie naturalne i pożądane. Wina którą odczuwamy, potrzebna jest nam do nauki i prawidłowego rozwoju osobowości. Wyciągając wnioski z zaistniałej sytuacji, nie pozwalamy, by coś podobnego przytrafiło się w przyszłości.  Niestety dzieje się tak w niewielkiej części przypadków.

Za przykład niech tu posłuży taka oto sytuacja. Pewien człowiek wracał w nocy do domu, w stanie wskazującym na spore nadużycie alkoholu. Było ono na tyle wysokie, że się zataczał,  pamiętając jednak przebieg zdarzeń. Będąc już blisko celu, zachwiał się i urwał swojemu sąsiadowi lusterko przy samochodzie. Następnego dnia rano poszedł do sąsiada z propozycją zadośćuczynienia za wyrządzoną szkodę. Wnioskiem jaki przyszedł mu do głowy było to, by już nigdy nie doprowadzić się do takiego stanu, gdzie traci się kontrolę nad własnym ciałem.

Zupełnie inaczej sprawa wygląda, gdy to uczucie staje się irracjonalne. Dzieje się tak wtedy, gdy ktoś zaczyna wyobrażać sobie sytuację która nie zaistniała bądź nie miał na jej przebieg wpływu.

Za przykład niech posłuży następująca sytuacja. Chcę w niej zobrazować pewien szczególny zbieg okoliczności, na które nikt nie miał wpływu, a które mogą wywołać w umyśle obwinianie siebie lub innych. Dziecko pewnego człowieka uległo niegroźnemu wypadkowi podczas jazdy na rowerze. Po wszystkich możliwych, bardzo dokładnych badaniach, stwierdzających że wszystko jest w porządku, jego stan się nagle pogorszył. Zostało zabrane do szpitala, gdzie po tygodniu zmarło. Wtedy zaczęło się oskarżanie. Najpierw siebie, że można było wcześniej zawieźć do szpitala, że może do innego, że nie zabroniło się wyjścia w dzień wypadku. Następnie innych. Że nie dopełniono procedur w szpitalu, że można było coś zrobić inaczej, że rower był wadliwy itd.

Bardziej ekstremalnym, choć częstym przypadkiem jest wmawianie sobie, np. tego, że ktoś się obraził czy że nie kocha a powodem jest własne zachowanie czy rozmowa. Za przykład niech posłuży następująca sytuacja. Dziewczyna pisze do koleżanki wiadomość: „Cześć. Jak się czujesz po ostatniej imprezie?” Odpowiedź jednak nie przychodzi. Umysł zaczyna tworzyć historię wydarzeń, które nie miały miejsca. Zaczyna się złe samopoczucie, obwinianie za wypowiedziane słowa itp. Kolejnym przykład dość często spotykany. Rodzice się kłócą między sobą i dochodzi do rozwodu. Trwa walka o prawa rodzicielskie i możliwość widzenia dziecka. Ono nie wie co się dzieje i zaczyna się obwiniać za powstałą sytuację. Gdy nie wytłumaczy mu się na początku, poczucie winy pozostanie w nim na długie lata.

Następna przyczyna jest taka, że ludzie których uznajemy za autorytety (nauczyciel, ksiądz) takie poczucie winy nam wmawiają. Za przykład niech tu posłuży współżycie seksualne przed ślubem czy też z osobą inną niż mąż/żona, które jest uznawane za grzech ciężki. Księża posługują się tu argumentem, że Jezus umarł za grzechy wszystkich, jest to więc niemal zbrodnia i należy się poddać ciężkiej pokucie. Nawet nieodmówienie wyuczonych formułek pacierza jest czymś, co obraża Boga i trzeba się z tego spowiadać i odpokutować.

Gdy z takich powodów ludzie popadają w samooskarżanie, zaczyna się równia pochyła. Jednak początkowe objawy takie jak wyrzuty sumienia, masochizm, potępianie się, postrzeganie siebie jako kogoś złego, które dotyczą wyłącznie jednostki, mają swoje dalsze, dużo bardziej negatywne konsekwencje.

Następnym i chyba dużo ważniejszym elementem domniemanego poczucia winy, jest obarczanie nią innych. Ma to bezpośredni związek ze strachem, o którym napiszę w jednym z kolejnych artykułów. Mogą to być zarówno pojedynczy ludzie, jak i całe grupy czy narody. Bezpośrednią konsekwencją takiej manipulacji, jest potęgujące się uczucie nienawiści do wszystkich, którzy są „inni”. Gdy frustracja danej grupy czy nawet narodu osiąga odpowiedni poziom, następuje żądanie ukarania „wrogów” a często nawet fizycznej ich eksterminacji. Takich przykładów mamy bardzo wiele. Liderzy mniejszych czy większych ugrupowań, postępowali w ten sposób przez przez długie stulecia. Najnowsza historia wręcz aż się od nich roi. Systemy manipulacji masami bazują na starej rzymskiej maksymie „divide et impera” czyli „dziel i rządź”. Stworzenie domniemanego wroga, komunisty, imperialisty, czarnego, białego, kolorowego, teisty, ateisty, chrześcijanina, muzułmanina,  homoseksualisty, biseksualisty itd pozwala utrzymać się przy władzy przez psychopatyczne jednostki. Minister propagandy III Rzeszy Goebbels powiedział: Kłamstwo powtórzone tysiąc razy zaczyna być uznawane za prawdę. W ten sposób działają całe machiny propagandowe, indoktrynujące ludzi od najmłodszych lat.

Wróćmy do teraz do analizy nieuzasadnionego poczucia winy, z punktu widzenia jednostki. Myślę, że największym jej źródłem jest w tym przypadku religia a indoktrynacja prowadzona od najmłodszych lat umacnia ten stan.

Gdy wmawia się młodemu człowiekowi, by czuł się winny nawet za swoje myśli, po pewnym czasie może wystąpić efekt nienawiści do samego siebie. Czuje on się zły, niegodny miłości, niezasługujący na dobroć od innych. Na koniec, ego zaczyna odrzucać winę własną by skierować ją na świat zewnętrzny. Będąc na tym etapie, nie powinno stanowić trudności, by zacząć rozwiązywać wewnętrzne konflikty. Zrozumienie faktu, że pomyłki są na stałe wpisane w naukę i rozwój, prowadzi do zaakceptowania wydarzeń z przeszłości a w konsekwencji do wybaczenia sobie. To w prostej linii kieruje ku wybaczeniu innym.

Pięknym przykładem niech będzie rozwój dziecka. Zanim nauczy się siadać, chodzić, mówić, próbuje coś dziesiątki czy setki razy. Nie załamuje się ani nie obwinia, gdyż nie zna tego uczucia. Ma ono bezwarunkowe zaufanie do rodziców. Co jednak większość dorosłych robi? Choć na początku cieszą się z postępów swoich pociech, to w pewnym momencie ich życia zaczynają im wmawiać mnóstwo negatywnych cech. Niedostateczne zaangażowanie, brak starań, nieuwagę, nieudolność itd. Dziecko zaczyna tracić motywację.

Mówienie dzieciom i nastolatkom, że jest się smutnym czy nieszczęśliwym bo np. mają słabe wyniki w nauce czy nie spełniają oczekiwań rodziców co do zachowania czy ubioru, często prowadzi do przykrych i czasem nieodwracalnych konsekwencji w ich życiu dorosłym.

Kolejną bardzo ważną rzeczą o której już wspomniałem, a na którą koniecznie trzeba zwrócić uwagę, jest fakt, że ludzie bardzo często próbują przerzucić swój stan emocjonalny i wiedzę z Teraz do określonego punktu w przeszłości. Ile razy słyszeliście lub mówiliście „gdybym miała/miał tę wiedzę co teraz to postąpiłbym zupełnie inaczej”. Jest to brak zrozumienia podstawowych mechanizmów działania świadomości. Gdy tylko uzmysłowimy sobie fakt, że każda decyzja, którą podjęliśmy w przeszłości, była nierozerwalnie związana z posiadaną w danym momencie wiedzą oraz stanem emocjonalnym w jakim się wtedy znajdowaliśmy, wtedy kończy się poszukiwanie winy w sobie, czy też projektowanie jej na zewnątrz. Jeśli popełniliśmy wtedy pomyłkę, powinno to poskutkować nabyciem doświadczenia i wyciągnięciem wniosków co należy a czego nie należy robić by osiągnąć dany cel. Z powodu mechanizmu projekcji często jednak dzieje się inaczej. Zamiast przyznać się przed samym sobą, że decyzja którą podjęliśmy była nietrafna z powodu naszej postawy i informacji które wtedy posiadaliśmy, zaczynamy obwiniać „świat zewnętrzny”. Prowadzi to w prostej mierze do uczucia niechęci i w końcu nienawiści do osób czy organizacji, które nas „skrzywdziły”.

Poczucie winy jest emocją /programem który jest bardzo łatwy do wykorzystania i manipulacji, gdyż bardzo łatwo jest je wywołać i ukształtować.  Jest to bardzo mocny mechanizm. Pojedyncze osoby a nawet całe narody w bardzo prosty sposób przyjmują je na siebie. Prowadzi to ostatecznie do potrzeby spowiedzi, zarówno w warstwie społecznej jak i religijnej.

Z racji tego, że jest ściśle związane z ideologią, wykorzystywane jest to przez tzw autorytety.

Czy spowiedź może nas uwolnić od nieuzasadnionego poczucia winy. Uważam że nie. Nie ma bowiem kogoś kogo się skrzywdziło, więc i nie można zadośćuczynić. Nałożenie pokuty natomiast ten stan pogłębia. Jest to przecież przyznanie się do czegoś czego w rzeczywistości nie ma.

Narastające nieuzasadnione poczucie winy, prowadzi do pogrążenia się w różnych nałogach, depresji czy też w coraz częstszych przypadkach, do targnięcia się na własne życie. Wzięcie odpowiedzialności za swoje emocje i postępowanie niejako z automatu je usuwa, choć na tym poziomie rozwoju świadomości trudno to zauważyć, a co za tym idzie zrobić coś w tym kierunku.

Jakie jest rozwiązanie kwestii omówionych powyżej? Przede wszystkim konsultacja ze specjalistą. Niezastąpieni są tu również szamani. Zarówno jedni jak i drudzy pomogą w uświadomieniu sobie skali problemów stworzonych przez umysł i pomogą znaleźć wyjście. Szczera rozmowa z najbliższymi o swoich problemach też powinna być pomocna. Oczywiście nic nie jest w stanie zmienić faktów z przeszłości, ale można podzielić wydarzenia na te realne i te które tylko wymyśliliśmy. Kolejnym krokiem jest zmiana swojego podejścia do nich. Nauczenie się wybaczania sobie jest tu podstawą. Zacznie się wówczas akceptacja siebie takim jakim się jest Tu i Teraz. Akceptacja swoich niedoskonałości oraz danie sobie prawa do popełniania błędów i wyciąganie z nich wniosków. Akceptacja że inni są po prostu inni i że każdy ma prawo do własnej ścieżki i pomyłek.

Wyrwanie się z zaklętego kręgu poczucia winy to ważny krok na drodze rozwoju osobistego. Z każdym kolejnym będzie coraz łatwiej. I choć z tego poziomu trudno jest zauważyć pozytywne strony życia, to warto się podjąć tego wysiłku, by za jakiś czas stanąć przed lustrem i powiedzieć: DOKONAŁAM/DOKONAŁEM TEGO. JESTEM. KOCHAM

Świętobor

Artykuł ukazał się na stronie https://instytutnoble.pl/emocje-ktore-nami-rzadza-cz-ii-wina/

Małe kulisy manipulacji medialnej

W 2005 roku, tuż przed referendum w sprawie przejęcia Polski przez struktury Unii Europejskiej, na własnej skórze doświadczyłem w jaki sposób telewizja manipuluje wypowiedziami. Wybrałem się z żoną na targi ogrodnicze, odbywające się w Opatówku koło Kalisza. Gdy tylko przekroczyliśmy bramy terenu na którym te targi się odbywały, w naszym kierunku ruszyło dwóch mężczyzn z TVP3. Jeden z kamerą a drugi z mikrofonem. Na początku myślałem, że będą mieli jakieś pytania dotyczące targów. Okazało się jednak, że interesuje ich moje zdanie na temat Unii. Powiedziałem im, dlaczego powinniśmy pozostać krajem niezależnym od biurokratycznych struktur UE. Wszystko popierałem konkretnymi przykładami i argumentami. Podam wam jeden z nich. Mówiono nam, że Polska ma nie być płatnikiem netto (co de facto okazało się brutalną rzeczywistością, mimo statystyk i propagandy) więc powiedziałem, że po co mamy przykładowo wpłacać 10 mld euro a dostawać 12. Czy nie prostszym i czytelniejszym sposobem byłoby dostać od razu dwa?

Gdy tego samego dnia wieczorem w lokalnych wiadomościach zobaczyłem swoją wypowiedź, ponownie do mnie dotarło, jak udoskonalane są sposoby manipulacji, pod płaszczykiem wolności mediów. Moje słowa zostały w tak perfekcyjny sposób powycinane, że cały sens wypowiedzi zniknął. Wyszedłem na troglodytę, który nic nie wie o najcudowniejszym tworze wszechczasów jakim jest UE.

Podam Wam jeszcze kilka przykładów z ostatnich lat, w jaki sposób jesteśmy jako ludzie oszukiwani. Umieszczę koło każdego z nich jedynie krótki opis, pozostawiając szczegóły wam drodzy czytelnicy. Wykorzystywana jest tu przede wszystkim niewiedza i krótka pamięć społeczeństw. Wykorzystywana jest też tu gra na emocjach, w których strach gra główną role.

Chce tu zaznaczyć, że jestem bezstronny i pokazuję tylko ogólnie dostępne fakty. Nie zachowuję również kolejności chronologicznej, tak jak i stopnia oszustwa. Nie neguję również konfliktów zbrojnych w których cierpią zwykli ludzie, które wywołują żądni władzy i kontroli światowi przywódcy różnej maści.

Zdjęcie trumien z Bergamo. Serwisy informacyjne przedstawiały je jako ofiary ostatniej p(l)andemii choć w rzeczywistości były to ofiary po zatonięciu promu kilka lat wcześniej.

Marsz kilkuset osób z dziećmi z Ameryki Południowej do USA. Media, głównie w USA przedstawiały ludzi którzy mieli przejść ponad 1000 km uciekając przed biedą i prześladowaniem. W rzeczywistości byli to płatni aktorzy i statyści a całość została zainscenizowana. Na zdjęciach widać wyraźnie nowe i niezniszczone buty i ubrania, najnowsze telefony oraz czyste, uśmiechnięte twarze. Po tak dalekim marszu jest to niemożliwe. Ludzie ci zostali dowiezieni na miejsca w których kręcono ujęcia a następnie odwożono ich do domów.

Zdjęcia ze szpitala w Nowym Jorku. Zdjęcie ze szpitala podczas początku p(l)andemii umieszczone w relacji z Nowego Jorku. W rzeczywistości jest to zdjęcie ze szpitala we Włoszech

Fragment wojennej gry komputerowej, przedstawiającej ostrzeliwanie z dział przeciwlotniczych samolotów rosyjskich. Został on umieszczony w serwisie informacyjnym jako rzeczywiste działania zbrojne.

Broń chemicznej w Iraku. Zaplanowana przez rządy krajów tzw. Zachodu wojna, mająca na celu usunięcie przywódcy Iraku Saddama Husajna. Rozpoczęto ją podając do mediów kłamstwo o posiadaniu przez Irak zabronionej broni chemicznej.

Pandemia tzw. świńskiej grypy. WHO ogłosiła w 2008 roku pandemię tzw. świńskiej grypy, korygując nieco wcześniej jej definicję, choć nie było ku temu żadnych naukowych przesłanek.

Zdjęcia zburzonych budynków z Bliskiego Wschodu umieszczonych jako zdjęcia z Ukrainy. Tu objaśnienie jest już zbędne.

Takie przykłady można by mnożyć niemal w nieskończoność. Z większości z nich nie zdajemy sobie sprawy, tonąc w powodzi zewsząd napływających informacji. Niestety powszechną opinią stało się, że jeśli o czymś nie powiedziano w telewizji to tego nie ma, a to co się tam przedstawia uznawane jest za niepodważalną prawdę. Zdanie „Jeśli fakty mówią inaczej to tym gorzej dla faktów” najlepiej odzwierciedla obecną sytuację.

Włosy i ich znaczenie dla człowieka

Włosy na ciele. Niby coś tak oczywistego a jak mało o nich wiemy. Ze zrozumiałych względów zauważamy je przede wszystkim na głowie. Widzimy że są krótkie lub długie, proste lub kręcone, jasne, ciemne lub kolorowe. Znaczna część z nas lubi, gdy ktoś bawi się jej włosami albo sama to robi. Są też i tacy, który odczuwają do nich obrzydzenie. W tym artykule spróbuję nieco przybliżyć wiedzę o włosach, choć zapewne nie będzie to coś czego się spodziewacie.

Większość naukowców traktuje zarówno włosy jak i paznokcie jako tkankę martwą. Ja uważam natomiast, że są one żywe, tak jak wszystkie inne części organizmu. Twierdzą, że żywa jest tylko cebulka z której włos wyrasta. Fakt, że nie przepływa przez nie żaden z płynów ustrojowych i że nie odczuwają zimna czy bólu, wcale o tym nie przesądza. Gdyby tak było, to we włosach nie zachodziłyby żadne procesy, a jest jednak inaczej. Przykładem niech będzie nagłe osiwienie z powodu strachu lub silnego stresu, czy bardzo szybkie ciemnienie związane np z silnym zanieczyszczeniem organizmu. W przypadku włosa martwego, proces ten trwałby bardzo długo, gdyż możliwa by była jedynie zmiana koloru w miejscu gdzie on wyrasta, a reszta pozostawała by niezmieniona. Takie sytuacje jednak się zdarzają. Oznacza to, że poprzez całą długość musi przepływać jakiś impuls, który powoduje że komórki z których się włos składa na niego reagują i zmieniają kolor.

Ich zadaniem nie jest wyłącznie ozdoba ciała jak większość ludzi uważa. Włosy na głowie regulują temperaturę docierającą do skóry chroniąc przed zimnem lub przegrzaniem. Natomiast pod pachami czy na łonie zapobiegają otarciom a tworząc poduszkę powietrzną, odparzeniom. W okresie dojrzewania są informacją, że przestajemy być dziećmi i wchodzimy w okres dorosłości.

Jeszcze w latach 70-tych i 80-tych nastolatki z utęsknieniem czekały na zarost na twarzy, owłosienie na łonie i pod pachami, w  pewien sposób zazdroszcząc tym, u których zaczęło ono pojawiać. Gdy już się to stało, stanowiły powód do dumy. W tamtym czasie nie znaliśmy jednak przeznaczenia włosów na ciele. O tym by się ich pozbywać za wszelką cenę nikt nie myślał, gdyż na każdej części ciała dla nas były one całkowicie naturalne.

Wartym zaznaczenia jest również fakt, że również farbowanie ma na nie duży wpływ. Jest on szczególnie duży, gdy używa się farb chemicznych. Oprócz zatrucia a co za tym idzie osłabienia, powodują one założenie swoistego rodzaju filtra. Działa on podobnie do okularów przeciwsłonecznych. Niby wszystko widać ale docierający obraz jest w nienaturalnych barwach. Jest to zniekształcanie sygnałów pochodzących z zewnątrz.

Spójrzmy teraz na włosy z zupełnie innego punktu widzenia. Z moich (i nie tylko moich) obserwacji wynika, że służą one jako swoistego rodzaju anteny do odbioru i wzmocnienia sygnałów z tzw. rzeczywistości niefizycznych. Dla mnie potwierdzeniem tego jest fakt, że gdy zacząłem je zapuszczać to poprawiła się moja percepcja z wykorzystaniem tzw. szóstego zmysłu czyli intuicja. A od czasu zapuszczenia brody, która rośnie sobie bez przeszkód,  odbiór ten jeszcze się zwiększył. Dużo łatwiej przychodzą do mnie różne przekazy. Również ich wysyłanie do innych ludzi stało się lepsze.

Na potwierdzenie, podam tu informację zaczerpniętą z czasopisma Nexus sprzed kilku lat. Opisywany jest tam pewien eksperyment, który miał miejsce podczas wojny wietnamskiej. Gdy indiańskim tropicielom zaciągniętym do armii USA,  noszącym długie włosy, obcięto je na styl wojskowy, utracili swoje zdolności wykrywania niebezpieczeństw w terenie lub mieli je bardzo ograniczone. Przed zmianą robili to w sposób perfekcyjny. Podczas przeprowadzanych wielokrotnie testów, potrafili wyczuć „wroga” zanim można go było usłyszeć, a tym bardziej dostrzec. Oddalali się wtedy w bezpieczne miejsce, bądź też udając śpiących, czekali by go „zaatakować”. Po zapoznaniu się z wynikami, większość prowadzących badania zapuściła włosy i brody i nigdy już ich nie ścinała.

Jest to też potwierdzeniem, że kobiety noszące długie włosy, mają o wiele większe predyspozycje do wykorzystania „szóstego” zmysłu niż te o włosach krótkich.

Kolejną moją obserwacją jest fakt, iż nie znam ani jednego długowłosego człowieka, a zwłaszcza mężczyzny, który nie byłby przepełniony empatią i pokojowo nastawiony do otaczającego go świata. Choć zapewne znajdą się i tacy, to moim zdaniem stanowią wyjątek od reguły. Moim zdaniem wiąże się to z tym, że poprzez włosy spływają do nas informacje od Źródła/Boga/Stwórcy/Wszechświata, których podstawą jest Miłość bezwarunkowa. W jakiś sposób wpływają one na postrzeganie świata, którego skutkiem jest wewnętrzny spokój.

Fot. Z archiwum autora

Mam też ciekawą obserwację dotyczącą barwy moich włosów. Na głowie mam w tej chwili trzy kolory. Bardzo ciemne, jasny blond i siwe. W moim odczuciu wiąże się to z Ziemią, Słońcem oraz Księżycem i gwiazdami oraz ich wpływem na moją osobowość. Gdy byłem mały miałem włosy jasne, które w wieku kilku lat mi bardzo szybko ściemniały, by po kilkudziesięciu latach przybrać barwy jakie mam obecnie. Zauważam tu korelację z moim rozwojem wewnętrznym.  Jest to tylko jednak mój punkt widzenia i z chęcią poznałbym  opinię innych na ten temat.

Fot. Z archiwum autora

Jeszcze jedną ciekawą rzecz zauważyłem u siebie. Gdy moje sporej długości włosy są związane gumką czy sznurkiem, to po kilkunastu minutach a góra po godzinie zaczyna mnie boleć głowa. I nie zależy to wcale od tego czy są one spięte ściśle, tuż przy samej głowie, czy w innym miejscu.Efekt jest dokładnie taki sam.  Nie znam odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się dzieje. Gdy tylko mi ona przyjdzie, na pewno się z Wami tym podzielę.

Wszechobecna i wielokroć nieuzasadniona agresja i przemoc trafia od dawna pod strzechy. Wizerunek mężczyzny z włosami obciętymi na wojskową modłę czy też z ogoloną czaszką, stał się pewnym wzorcem. Zauważcie, że w zasadzie we wszystkich instytucjach hierarchicznych, ludzie noszą krótkie włosy lub nie mają ich wcale. Przykładem nich tu będzie wojsko i policja. Również i niektóre religie się wpisują w ten obraz. Wniosek wypływający z tego jest taki, że osobami takimi dużo łatwiej jest sterować. Podwładny czy też ktoś znajdujący się niżej w hierarchii ma wykonywać rozkazy oraz postępować według ustalonych zasad, nie poddając ich żadnej dyskusji. Jedynie niewielki procent ludzi będących w takich środowiskach próbuje myśleć samodzielnie i kwestionuje zasadność poleceń. Jednak z reguły nie awansują oni wyżej w hierarchii a wprost przeciwnie, większość z nich stamtąd odchodzi. Zachodzi tu ciekawa korelacja pomiędzy długością posiadanej fryzury a gotowością do bezmyślnego wykonywania rozkazów. Choć nie występuje ona zawsze, to w większości przypadków potwierdza przyjęte przeze mnie założenie. Im mniej włosów na ciele, tym mniejsza jest chęć na pójście własną ścieżką.

Być może z tego m.in. powodu, w świecie tzw. zachodniej cywilizacji, wypromowano poprzez filmy i reklamy zwyczaj usuwania owłosienia z całego ciała. Rozprzestrzenił się on bardzo szybko na wiele rejonów świata i dziś wielu ludzi, zwłaszcza z młodszego pokolenia, jako jedyny wzorzec przyjmuje ten który przekazały im media.

Gdy słyszę wypowiedzi ludzi, a zwłaszcza kobiet, to widzę jak zostali zaprogramowani. „Nie chcę wyglądać jak małpa”, „Z włosami wyglądam jak jakiś mutant”, „Włosy są obrzydliwe” to jedne z najdelikatniejszych określeń. Zastanówmy się więc choć przez chwilę, skąd się to wzięło.

W czasach gdy niewolnictwo było prawnie usankcjonowane, ludziom golono głowy, by widać było z daleka że są niewolnikami. Jednak prawdziwym motywem było odcięcie lub znaczne osłabienie połączenia z przestrzeniami niefizycznymi a co za tym idzie wyłączenie intuicji. Gdy jej zabraknie, człowiek staje się bardzo podatny na manipulacje a co za tym idzie, podporządkowuje się i w końcu staje niewolnikiem we własnym umyśle.

Jeśli ktoś oglądał film Avatar, to powinien skojarzyć następującą scenę. Gdy główny bohater Jake zostaje złapany przez zamieszkujące te ziemie plemię, to strażnik prowadził go trzymając nóż przyłożony do jego długiego warkocza. Jego specjalne zakończenie było wstanie łączyć się z innymi istotami i planetą. Ten obraz nie wziął się przypadkowo, tylko został zaczerpnięty z mądrości ludowych.

Wróćmy jednak do czasów nam współczesnych. W latach 90-tych XX wieku, do Polski, a właściwie do całej Europy Wschodniej, dotarła z tzw. Zachodu dziwna „moda” na golenie różnych miejsc. Większość włosów na ciele uznano za zbędne a wręcz przeszkadzające. Stworzono wizerunek idealnej kobiety i idealnego mężczyzny. Jak już pisałem, wcześniej nikomu to nie przeszkadzało i uważane było za coś jak najbardziej naturalnego. Jedynie większość mężczyzn goliło zarost na twarzy. Wątku męskiego zarostu nie będę jednak rozwijał.

W tym czasie w reklamach pojawiły się maszynki do golenia dla płci pięknej. Gładkie nogi i pachy stały się atrybutem nowoczesnej i pięknej kobiety. Powstały salony ze sprzętem do usuwania włosów wraz z cebulkami. Potężny marketing zrobił swoje. Stworzono nienaturalną potrzebę. Moim zdaniem, jest to  główna przyczyna obrzydzenia do włosów u zdecydowanej większości społeczeństwa. Kobiety zaczęły podnosić krzyk, że owłosienie ciała jest nieestetyczne, że przeszkadza itd. I podążając za modą golą większość swojego ciała. Albo przeprowadzają depilację woskiem, laserem itd. byleby się pozbyć jak największej części tego, co w swojej niewiedzy zaczęły uważać za zbędne. Telewizja i wszechobecne w niej reklamy jednak robią swoje i u większości nieświadomego społeczeństwa bezpośrednio odpowiadają za jego zachowanie.

Fot. Z archiwum autora

Wracając do owej „mody” to trzeba zauważyć, że dotyczy ona zwłaszcza kobiet, choć i część mężczyzn za tym podąża. Nogi, pachy czy okolice narządów płciowych są pozbawiane jakiegokolwiek owłosienia. Wygląda to jak rodem z późniejszych filmów pornograficznych. W warstwie podświadomości natomiast, graniczy z pedofilią. Tylko dzieci są w zasadzie pozbawione owłosienia (z wyłączeniem głowy oczywiście)  lub jest ono niemalże niewidoczne. Moim zdaniem pomysł na wprowadzenie tej dziwnej „mody” pochodzi ze sfer bardziej związanych z wszechobecnymi grupami pedofilskimi niż po prostu dla estetyki czy rozrywki. Ale to jest jest wątek wykraczający poza temat tego artykułu i chętni na jego pogłębienie na pewno znajdą dużo informacji. Podsumowując, należy zdecydowanie stwierdzić, że większość społeczeństwa podążyła za obrazami aktorek czy modelek serwowanymi w telewizji czy pózniej w internecie. Bezrefleksyjne kopiowanie celebrytów stało się zmorą naszych czasów. I to nie tylko w temacie włosów.

Chcę zwrócić Waszą uwagę na jeszcze jedną rzecz, o której mało kto pamięta.

Jest nim kondycja włosów, która dużo nam powie o niedomaganiach organizmu. Każdy element mówi coś innego. Czy końcówki się rozdwajają, czy włosy są cienkie i łamliwe, czy wypadają w nadmiarze. Warto się im przyjrzeć, gdy są niefarbowane, bez odżywek i olejków. Wtedy dowiemy się, jakich witamin i mikroelementów nam brakuje lub jest za dużo. Nie będę się tu wdawał w szczegółową analizę, bo nie taki jest cel tego artykułu. Chętni na pewno znajdą dużo źródeł na ten temat.

Na pewno znajdziecie mnóstwo przykładów ludzi, którzy odbiegają w sposób mniejszy czy większy od koncepcji którą Wam przedstawiłem. Bazując na swoich doświadczeniach, chcę również i Was zainspirować do tego, byście zaczęli baczniej obserwować otaczający świat i wyciągać własne wnioski. Wyłączcie więc na kilka dni dopływ informacji z mediów i wybierzcie się w ciche i spokojne miejsce. Najwięcej zawarte jest w ciszy.

Podsumowując to opracowanie, należy wziąć pod uwagę, że nasze włosy na ciele są nie tylko elementem ozdobnym, ale pełnią dużo różnych funkcji. Ludzkość jednak odeszła tak daleko od natury, że wiedza o tym wymaga nie tylko odświeżenia ale w większości przypadków trzeba od nowa ją zdobywać oraz krok po kroku wprowadzać w życie. Warto więc skorzystać z doświadczeń  przodków w różnych dziedzinach zamiast je z góry odrzucać. Gdy umiejętnie połączymy je z nauką naszych czasów, wtedy nasze ciała nam podziękują zdrowiem i wspaniałym samopoczuciem.

Świętobor

Tekst pochodzi ze strony https://instytutnoble.pl/wlosy-i-ich-znaczenie-dla-czlowieka/

Co się dzieje dziś na świecie czyli teoretyczne rozważania na temat sytuacji w „motoryzacji”

Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną akcję ze strony kilku producentów samochodów oraz organizacji międzynarodowych i rządów większości państw na świecie.

Jest zima. Międzynarodowe agencje motoryzacyjne, za pomocą mediów rozsyłają pogłoskę, że obecne środki transportu są niebezpieczne, gdyż wykryto w spalinach śmiertelnie trujący związek. We wszystkich środkach masowego przekazu podaje się liczby osób które ucierpiały z powodu zatrucia spalinami a część z nich nawet zmarła. Jednocześnie wszędzie mówi się o nadchodzącym cudownym wynalazku, który odmieni życie ludzi na świecie. 

Rządy zakazują korzystania z prywatnych i firmowych aut pod groźbą kar. Dopuszczane się je tylko w niewielkim stopniu by utrzymać służby państwowe, medyczne i by dostarczać jedynie niezbędne towary do sklepów. Przychodzi jednak lato i rządy tymczasowo zezwalają na użytkowanie starych samochodów, gdyż jak twierdzą, o tej porze roku emisja trucizn jest minimalna. Nadchodzi jesień, a z racji tego, że produkcja i system dystrybucji nowych rozwiązań jest w powijakach, dopuszcza się czasowo używanie aut poprzedniej generacji. Nakłada się jednak na nie ograniczenia w poruszaniu się i obowiązkowe postoje na trasach i przy przekraczaniu granic. W końcu zamyka się granice. Wstrzymuje ruch statków przewożących pojazdy. We wszystkich krajach budowane są kosztujące setki milionów olbrzymie stacje przeglądów i kasacji starych samochodów. Wymusza się na właścicielach przeglądy co kilka dni. Wymyśla nieistniejące usterki, które mają w niedalekiej przyszłości spowodować ciężkie uszkodzenie ciała lub śmierć użytkownika. Auta w których brakuje paliwa lub jest ono bardzo niskiej jakości zabiera się na wielodniowe naprawy uszkadzające układy paliwowy i elektryczny. Nawet testy na sprawność przeprowadzane na sprawnych lub z niewielkimi usterkami samochodach, nie pozostają bez wpływu na kondycję techniczną. Kilka miesięcy później, kilka koncernów wypuszcza na rynek prototyp pojazdu, który wg nich jest w pełni sprawdzony, bezpieczny i bezawaryjny. Twierdzą oni, że jest nawet tak skonstruowany, że nie potrzebuje ubezpieczenia. Rządy podpisują więc z koncernami umowy i przyjmują zrzeczenie się przez nie odpowiedzialności za ewentualne usterki, wypadki i inne zdarzenia. Zatrudniają ekspertów z branży powiązanych z owymi koncernami a ci bez skrupułów rozpowszechniają wiadomości o najnowszych, cudownych rozwiązaniach technicznych zastosowanych w nowych pojazdach. Po tymczasowym zatwierdzeniu przez światowe agencje kontroli jakości, kupują dla obywateli te nowoczesne samochody. Wspólnie z wytwórcami reklamują je jako najcudowniejsze osiągnięcie technologii, w pełni bezpieczne i ekologiczne, nie potrzebujące paliwa ani ładowania. Trwają wielkie rządowe akcje rozdawnictwa, jednak warunkiem otrzymania nowego pojazdu, jest oddanie starego bez możliwości powrotu do poprzedniego. Przed punktami wydawania, ludzie stoją w ogromnych kolejkach by otrzymać upragniony środek przemieszczania się. Dyskutowane są dostępne kolory i warianty wyposażenia. Nikt nie mówi, że to tylko prototyp i że testy bezpieczeństwa zakończą się najwcześniej za 1.5-2 lata. Wszyscy są podekscytowani nowymi możliwościami wehikułów i obietnicą powrotu do normalnego życia z odwiedzinami rodziny i znajomych oraz podróżami. 

Powoli wychodzą jednak na jaw fakty, że spory odsetek tych pojazdów ma poważne usterki. Szwankuje układ kierowniczy, elektryczny i napędowy a wewnątrz wydzielają się trujące opary od których ludzie umierają po kilku, kilkunastu dniach. Kolizje, wypadnięcia z drogi czy uderzenia w przydrożne drzewa są coraz częstsze. Firmy ubezpieczeniowe odmawiają ubezpieczeń tych pojazdów ze względów bezpieczeństwa i dużo większego niż w starych autach ryzyka wypadku i śmierci. Nikt nie chce płacić za szkody powstałe w wyniku zdarzeń spowodowanych przez niechcących dostrzec niebezpieczeństwa użytkowników. Coraz więcej ekspertów z branży motoryzacyjnej wypowiada krytyczne uwagi. Powstają niezależne stowarzyszenia, mające na celu ustrzec społeczeństwo przed fatalnymi skutkami decyzji rządzących.

W mediach głównego nurtu wciąż trwa jednak kampania zachęcająca do zamiany a specjaliści wypowiadający się inaczej niż koncerny i rządy są uciszani, blokowani w mediach i często karani. Wprowadzono cenzurę na wszystkie wypowiedzi podważające retorykę rządów i koncernów motoryzacyjnych. Mimo oczywistych kłamstw i działań sprzecznych z krajowymi i międzynarodowymi przepisami, zastraszeni lub przekupieni eksperci i mechanicy wciąż twierdzą, że ten cud techniki jest najlepszym wynalazkiem dla ludzkości. Wszystkich którzy wypowiadają się przeciw nazywa się ciemną masą, foliarzami, czy niejednokrotnie przestępcami i potencjalnymi mordercami. Zaczyna być wprowadzana segregacja motoryzacyjna. Ludzie, którzy wciąż chcą jeździć po staremu, są stygmatyzowani jako niebezpieczni dla użytkowników nowych pojazdów i obwiniani za wszelkie szkody z nimi związane. Rządy albo przymuszają ludzi do wymiany poprzez, często niezgodne z prawem przepisy, albo organizują zachęty w formie loterii. Do wygrania są darmowe przejazdy autostradami, nowe dywaniki czy też zapachy. Niektóre z wielkich firm oferują darmowe mycia, frytki, kawę czy wolny wjazd na parkingi. Mimo spływających do centralnych baz niepokojących danych, dostępnych oczywiście dla każdego, rządy świętują medialne sukcesy w walce ze starymi autami i wychwalają nowe rozwiązania. Koncerny wraz ze swoimi przekupionymi ekspertami, reklamują już kolejne, nowe modele, które będzie trzeba przyjmować. Niektóre firmy i instytucje zaczynają wymagać od swoich pracowników wymiany starych pojazdów na nowe pod groźbą utraty pracy. Na siłę wymienia się samochody ludziom starszym i niepełnosprawnym. Niektórzy rodzice biorą nowe auta dla swych nieletnich dzieci i pozwalają im jeździć bez opieki starszych.  

Jednak niepokój w społeczeństwach na świecie zaczyna narastać. Nasilają się pokojowe protesty przeciw zakazom władz. W niektórych stacjach telewizyjnych pojawiają się deklaracje ze strony przewoźników, że nie będą transportować nigdzie nowych samochodów. Lawinowo wzrasta liczba zgonów z powodu zatrucia. Uszkodzenia ciała stają się powszechne. 

Pojawia się kolejny skutek uboczny przebywania w nowym samochodzie. Większość przebywających w nim ludzi nie chce go opuszczać i czekają na dostawę kolejnych modeli. Gdy używają wewnętrznych zestawów do połączeń audio i wideo, transmitowany dźwięk i obraz jest zmieniany. Widzą i słyszą tylko piękne choć nieprawdziwe informacje pochodzące z zewnątrz. Zainstalowany mały telewizor służy za jedyne źródło wiedzy. Wszystkie wiadomości o ogromnym niebezpieczeństwie traktują jako kłamstwo, gdyż w telewizji nic o nim nie słyszeli. Gorsze samopoczucie traktują jako coś oczywistego i pożądanego. 

W mediach pod kontrolą rządów i organizacji międzynarodowych wciąż twa wielka kampania szczęścia i zadowolenia. Powoli zaczynają docierać do świadomości użytkowników nowych pojazdów dotychczas niewygodne dla nich fakty. Mimo wcześniejszych zapewnień rządzących, wciąż nie mogą podróżować dalej, wciąż muszą jeździć na częste przeglądy. Obietnice okazały się bez pokrycia, co już wydarzało się wcześniej. A mimo tego większość nadal wierzy słowom polityków.

Jak myślicie? Co będzie dalej? Czy ludzie którzy wprowadzili na rynek światowy niebezpieczne pojazdy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności? Czy ci którzy je wymienili będą mogli powrócić do życia sprzed? Czy będą masowo chorować i umierać?  Czy posiadacze starych aut okażą się wygranymi? Czy wyjdą w pełni na jaw oszustwa i manipulacje koncernów motoryzacyjnych i organizacji międzynarodowych mających stać na straży bezpieczeństwa motoryzacji? Na te i inne pytania odpowiedzi przyjdą wkrótce.

Czy taka sytuacja jest w ogóle możliwa? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie.

Świętobor

Emocje które nami rządzą. Cz. I – Wstyd

Zaczynam serię artykułów o emocjach. Bazą do nich będzie książka Dawida Hawkinsa „Siła czy Moc”. Postaram się w sposób możliwie najprostszy przybliżyć Wam każdą emocję i jak ona wpływa na nasze zachowanie.

Najniższą emocją, która blokuje działania a często tak paraliżuje, że człowiek nie jest w stanie dokonać racjonalnej oceny sytuacji nie jest strach a wstyd.

Dlaczego się wstydzimy? Gdzie jest źródło wstydu?

Gdy byliśmy dziećmi, słyszeliśmy „Wstydź się. Nie wolno tak robić”, „Jak ty wyglądasz. To wstyd”. Zewsząd docierało do nas,wstydź się tego czy owego.Niezliczona ilość razy. Rodzice czy dziadkowie, powtarzali to jak mantrę. Dla dzieci wstyd jest rzeczą bardzo niezrozumiałą.One są naturalne i wolne od narzucanych przez świat dorosłych ograniczeń. Jednak ciągłe wpajanie tego programu robi swoje. Dla dziecka nie ma znaczenia czy i jak jest ubrane, czy ma plamę na koszulce czy też brudną buzię i ręce. W końcu zaczynają wstydzić się swojego ubioru i swego ciała. W późniejszym wieku objawia się to chęcią noszenia ubrań znanych marek, by nie wypaść gorzej przed innymi. Już kilkulatki zaczynają bać się dotykać, zwłaszcza organów płciowych, w obawie przed ostrą reprymendą od dorosłych. Zaczynają traktować nagość, jako coś brzydkiego  i grzesznego,  coś co jest niedoskonałe i czego trzeba się wstydzić.

Pamiętam ze swojego dzieciństwa zabawę w doktora. Z zaciekawieniem chowaliśmy się np pod kołdrą lub w miejscu gdzie nikt z dorosłych nie mógł nas zobaczyć. Oglądaliśmy i dotykaliśmy swoje miejsca zwane intymnymi, nie pojmując dlaczego dorośli zabraniają tego robić. To było bardzo ciekawe, zobaczyć jak fizycznie się różnimy. Jednocześnie też sprawiało dużą frajdę.

Skupiam się tutaj na najbliższym mi kręgu kulturowym, co wcale nie oznacza, że inne są wolne od programu wstydu związanego z seksualnością. Działa on najsilniej i głównie w tej sferze.

Zastanawiacie się gdzie jest przyczyna takiego podejścia? W grę wchodzą tu przede wszystkim uwarunkowania religijne. Od wieków, wszędzie tam gdzie dotarły judaizm, chrześcijaństwo i islam, seksualność zaczęła być traktowana jako zło konieczne. Akt kobiety i mężczyzny służy niemal wyłącznie prokreacji a wśród niektórych ortodoksyjnych wyznawców tylko temu. Seks uprawiany przez dziurę w prześcieradle czy tylko przy zgaszonym świetle to chyba najbardziej obrazowe przykłady. Cieszenie się swoimi ciałami, do tej pory jest traktowane w wielu środowiskach jako grzech. A już gdy robią to ze sobą ludzie, którzy nie są małżonkami stanowi to bardzo ciężkie wykroczenie przeciw prawu, które podobno zostało dane przez ichniejszego Boga.

Dla przeciętnego człowieka, zwłaszcza mężczyzny z tzw cywilizacji chrześcijańskiej, celebracja aktu seksualnego przez kilka godzin jest czymś niewyobrażalnym. Liczy się przede wszystkim szybkość dojścia do orgazmu i ich ilość a nie świętowanie zbliżenia. Wiele kobiet natomiast, poprzez taką postawę ich partnerów, nigdy nie miały orgazmu a dla ich zadowolenia, udają że są w siódmym niebie. Ale to już zupełnie inny temat.

Stłumiona energia seksualna musi znaleźć gdzieś ujście. Skoro nie może swoją naturalną drogą celebrowania aktu seksualnego czy też podczas tworzenia dzieł sztuki np muzyki, poezji czy obrazów, to przeradza się w inne formy. Czasem są to wybuchy złości, a czasem wręcz niepohamowana agresja. Agresja przeciw innym istotom lub nawet sobie. Nie jest wcale przypadkiem, że wszelkie media w tym społecznościowe, bez zażenowania pokazują wojny czy brutalne jak boks odmiany sportu (choć ja bym to sportem nie nazywał) a gdy ktoś pokaże niedozwolony przez kulturę czy religię fragment ciała, to się go szykanuje. Czyż to nie jest jawna hipokryzja? Wypadki, katastrofy czy wojny są jak najbardziej wskazane a piękno całego ciała zabronione.

Co odważniejsi twórcy X muzy, w swoich dziełach umieszczają sceny erotyczne. Jednak nawet oni trzymają się pewnych wytyczonych wstydem granic. Choć gdy sięgam pamięcią do lat młodości, to przypomina mi się piękny film erotyczny z 1974 roku z Sylwią Kristel w roli głównej. Mowa tu o „Emmanuelle”. Jest to chyba jedno z najlepszych dzieł tego gatunku. Działający na wyobraźnię i pokazujący zupełnie inne spojrzenie na tematykę seksu. Tym, którzy nie mieli okazji go obejrzeć, gorąco polecam.

Z drugiej jednak strony, w zdecydowanej większości tzw filmów dla dorosłych, seks został sprowadzony właściwie do pornografii. Chyba większość czytelników miała okazję obejrzeć choć jeden lub chociaż jego urywek. Wiecie zatem doskonale, że pokazywana jest tam właściwie, tylko biologiczna strona współżycia. Na dodatek, jak każdy reżyserowana produkcja, z prawdziwym życiem ma wbrew pozorom niewiele wspólnego. Młodzież, której od dzieciństwa wmawiano uczucie wstydu, a która swoją przygodę z erotyką zaczyna właśnie od takich filmów, buduje całkowicie błędne wyobrażenie, czym jest współżycie seksualne. Chociaż trudno się dziwić, że tak właśnie jest. Przecież nam nie miał kto przekazać innego spojrzenia, więc nie można oczekiwać, że mogliśmy je przekazać młodszemu pokoleniu. Ani w domu, ani w szkole wiedza ta nie była i nie jest powszechnie serwowana.

A swoją drogą, popularność różnych serwisów oferujących bądź to filmy, bądź to transmisje na żywo i pokazujących zwierzęcą stronę seksu jest olbrzymia. Często również można obejrzeć sceny rodem z horrorów, gdzie zadawanie cierpienia innej istocie, wywołuje podniecenie seksualne.

I ciekawostka językowa. Ludzie którzy bez oporów pokazują swoje nagie ciała nazywani są bezwstydnymi. Przyjęło się, że słowo to, ma pejoratywne brzmienie. Z czym się oczywiście nie zgadzam. Wyraźnie jednak wskazuje na to, że program ten mocno działa na podświadomość.

Czego oprócz nagości jeszcze się wstydzą ludzie?

„Dziwnych” zachowań, które odbiegają od narzuconego przez społeczeństwo kanonu. Przykładem niech tu będzie np. samotny taniec na moście lub na środku rynku w mieście. Wstydzą się rozmawiać na tzw tematy tabu, przede wszystkim związane z seksualnością. Wstydzą się pokazać w pomiętym czy brudnym ubraniu, czy też takim które ich bardzo wyróżni spośród innych. Wstydzą się mówić o swoich uczuciach. Zachowanie, ubiór, fryzura. Wszystko może stać się powodem do wstydu.

Ile razy słyszeliście czy mówiliście takie zdanie „Wstyd mi za ciebie”? Przypomnijcie sobie w jakich to było sytuacjach. To na pewno pomoże zrozumieć tę emocję i nauczy jak się jej pozbyć ze swojego życia. Wstyd osłabia i w końcu blokuje działania. Potrafi sparaliżować na tyle, że nie można ruszyć dalej.Ludzie przestają być sobą, przestają być autentyczni.

Pozbycie się tej najniższej z możliwych emocji, pozwala na rozpoczęcie prawdziwej duchowej podróży.

Pierwszym krokiem w tym kierunku jest zaakceptowanie swojej nagości a co za tym idzie piękna własnego ciała. Danie sobie pozwolenia na nagość. Kolejnym jest akceptacja nagości u innych. Gdy się zrobi te dwa kroki, pozostałe staną się dużo łatwiejsze. Przypatrujmy się dzieciom. Obserwujmy je i wyciągajmy wnioski.

Gdy stajemy nago obok siebie jesteśmy równi. Jesteśmy kobietami i mężczyznami. I to jest jedyne co iluzorycznie dzieli. Znikają podziały klasowe, podziały na biednych i bogatych. Jest to niesamowicie ważne zarówno dla podświadomości jak i świadomego umysłu. Będąc bez ubrania i patrząc na nagich ludzi stojących obok, powoli pozbywamy się iluzji oddzielenia. Powoli dochodzi do świadomości fakt, że wszystko co blokował wstyd znika a zamiast tego pojawia się lekkość i otwartość.

Więc życzę Wam byście przestali się wstydzić czegokolwiek i zaczęli odkrywać prawdziwych siebie.

Świętobor