Bariera międzygatunkowa nie pozwalająca na mieszanie się różnych gatunków. Samiec jednego gatunku nie ma możliwości zapłodnić samicy innego. Wyjątkiem może tu być np. muł czyli mieszanka osła i konia ale ta hybryda jest już całkowicie bezpłodna. W zeszłym stuleciu przeprowadzano różne próby, jednak nie dały one żadnych rezultatów. Kobiety próbowano zapładniać spermą małp a małpy spermą ludzi. Człowieka jednak nie można skrzyżować z żadnym innym stworzeniem. Wnioskiem z tego jest to, że człowiek musiał powstać jako samiec i samica jednocześnie. A owa bariera jest jednym z dowodów na to, że nie możemy pochodzić od małp. Co prawda twierdzi się że np. kość ogonowa którą bez wątpienia posiadamy jest dowodem na to, jednak jest do tylko nieudana próba przypisania faktu do założenia. Nigdzie i nigdy nie znaleziono organizmów posiadających dwa w pełni działające systemy np. żywieniowe, oddechowe czy rozrodcze. Zawsze któryś istnieje we formie szczątkowej, niepełnej czyli niedziałającej. I wcale nie jest to dowodem na to, że wcześniej człowiek np. miał skrzela czy miał też długi ogon.
Istnienie różnych ras ludzi. Nie ma jeszcze żadnego dowodu na to, że któraś z ras była pierwszą i że od niej wywodzą się pozostałe, choć tu badania genetyczne haplogrup mają jeszcze duże pole do popisu. Zadam teraz pytanie, na które niech każdy spróbuje znaleźć sobie własną odpowiedź. Ile czasu trzeba, by grupa osobników jednej rasy, zmieniła swój wygląd czyli kolor skóry, włosy, oczy, szkielet wraz kształtem czaszki i czy jest to możliwe? Moim zdaniem, choćby Murzyni mieszkali i pięć tysięcy lat na północy Europy, a Europejczycy w centrum Afryki. To jedynie może zmienić się delikatnie odcień skóry. Popatrzmy zresztą na trzy podobne do siebie miejsca,czyli Amerykę Środkową, centrum Afryki i południe Azji. Temperatury podobne, wilgotność też, warunki czyli dżungla również. I mamy trzy a nawet cztery zupełnie niepodobne do siebie rasy.
Kolejne spostrzeżenie. Do tej pory pisałem o ewolucji trwającej podobno setki milionów czy miliardy lat z której wszystko ma się wywodzić. Ale jak powszechnie wiadomo, wiele razy w historii naszej planety miały miejsce katastrofy, które niemalże zmiatały całe życie z powierzchni. Naukowcy twierdzą np. dinozaury wyginęły ok. 66 milionów lat temu i wtedy po nich pałeczkę przejęły ssaki. Tu dwa cytaty z wikipedii:
Wymieranie kredowe – masowe wymieranie sprzed 66 milionów lat, podczas którego wyginęło około 3/4 gatunków roślin i zwierząt żyjących na Ziemi, w tym nieptasie dinozaury. Wyznacza ono koniec okresu kredowego i erymezozoicznej, a początek kenozoiku, ery trwającej obecnie.
Ssaki szczególnie zróżnicowały się w paleogenie. Powstały nowe formy, jak koniowate, walenie, nietoperze czy naczelne. Ptaki,ryby i prawdopodobnie jaszczurki również przeszły radiację.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wymieranie_kredowe
I cóż czytamy?
Powstały nowe formy,jak koniowate, walenie, nietoperze czy naczelne. Czyli wcześniej one nie istniały? Zostańmy w takim razie przy naczelnych. Skoro powstawały one w paleogenie czyli przez około 10 mln lat to mam pytanie. Z jakiego przodka? A pozostałe? Czy miały w takim razie innych przodków czy tego samego? Ciągle odkrywa się nowe pozostałości, jednak wszystkie formy przejściowe pozostają ciągle w sferze przypuszczeń. We wszelkich opracowaniach unika się zwrotów typu „było zdecydowanie tak i tak”, a używa się słów „prawdopodobnie, mogło być, być może” i temu podobne. Podsumowując, jeżeli nie ma się pewności, to cała ewolucja wciąż pozostaje w sferze teorii i założeń czysto teoretycznych.
I już chyba na koniec, jeszcze jeden argument, że na pewnych etapach niemożliwe są zmiany ewolucyjne a musi powstać konkretne rozwiązanie dotyczące całej populacji jednocześnie. Jednym z tych etapów jest np. ssanie pokarmu matki. Żeby dziecko mogło przeżyć, zarówno ono jak i matka musi dysponować kompletnym w 100% działającym rozwiązaniem. Każdy błąd kończy się śmiercią potomka czyli przerwaniem procesu. I to rozwiązanie musi być zastosowane, jak pisałem chwilę wcześniej, u dokładnie wszystkich osobników. Matka MUSI mieć gruczoły mleczne gdzie gromadzi się pokarm, sutki do jego dystrybucji, produkcja musi być uruchomiona w ściśle określonym momencie czyli tuż po porodzie i trwać na tyle długo, że potomstwo będzie w stanie się odżywiać innym pokarmem. To MUSI działać bez zarzutu od samego początku i nie ma mowy o rozwiązaniach przejściowych. Nie jest możliwe, by ewolucja „wyprodukowała” formę na próbę czyli matkę nie będącą jeszcze ssakiem a mającą już dzieci ssaki. Ewolucja to jedynie przystosowywanie się już istniejących gatunków do rzeczywistości i warunków w których przyszło im żyć. I tu dobór naturalny jak najbardziej wchodzi w grę, gdyż przeżywają osobniki pozwalające danemu gatunkowi przetrwać czyli są najsilniejsze bądź posiadają cechy pozwalające lepiej adaptować się do zmiennych środowiskowych.
Do tego momentu skupiałem się na zwierzętach ale przecież istnieją jeszcze inne formy życia, nie mające możliwości przemieszczania się bądź bardzo tę możliwość ograniczoną. Mowa tu o roślinach. Różnorodność i stopień skomplikowania ich jest również tak olbrzymia, że o przypadkowości nie ma mowy. Nie będę się więc na ten temat rozwodził. Napomknę tylko, że jeszcze do niedawna, za sprawą religii z korzenia judaizmu uważano, że tylko ludzie mają uczucia, że zwierzęta są jak przedmioty, że rośliny nie porozumiewają się ze sobą. Dziś już wiemy, że jest to nieprawda a świat wygląda zupełnie inaczej niż wydawało się nam do tej pory.
Poniżej powtórzę w jakiejś części to, co pisałem wcześniej. To może pozwoli jeszcze bardziej uwypuklić nieścisłości z których Darwin zbudował swoją teorię. Na jego obronę przyjmuję jedynie brak wiedzy, którą posiadamy dziś. Jednak o ile jego można usprawiedliwić, to dzisiejszych tzw. naukowców, którzy ją głoszą jako dogmat już w żaden sposób się nie da.
Pozostajemy cały czas w pradawnej wodzie. Mijają kolejne miliony lat. I w końcu nadchodzi czas, gdy przez oczywiście przypadek, wśród osobników które do tej pory dzieliły się by pałeczkę przejęło następne pokolenie, następuje wyraźny rozdział na samice i samce. A właściwie na samicę i samca. Jak to się stało, tego już chyba nikt wyjaśnić nie potrafi. Na ogromnej kuli ziemskiej, w tym samym miejscu i w tym samym czasie, przypadkowo powstają samiec i samica czegoś. Dlaczego czegoś? Bo nie wiadomo co to by mogło być. Ryba? Mięczak? A może coś innego? Więc te powstałe przez przypadek czy też metodą prób i błędów stworzenia, od razu wiedzą o co chodzi, łączą się w parę, spółkują w odpowiednim momencie (oboje są już dojrzali) by powstało z tego potomstwo. Czy znane są przypadki dojrzałości płciowej od urodzenia, wyklucia się? Nic mi o tym nie wiadomo. Każdy taki organizm potrzebuje czasu by tą dojrzałość osiągnąć. Ale co dalej? To mi trochę przypomina biblijny dylemat z Adamem i Ewą, którzy mieli tylko dwóch synów. Więc wniosek jest prosty. Albo par takich jak oni było bardzo dużo i mieli córki, albo synowie uprawiali seks z matką. Mamy więc pierwszych potomków, pierwszych całkowicie nieznanych powstałych przez przypadek rodziców. Oczywiście by ten pierwszy rozdzielony na dwie płcie gatunek przeżył, to potomstwo musiało być już również dwupłciowe. Przyjrzyjmy się teraz przez chwilę na stopień złożoności układów płciowych. To już może uchodzić za majstersztyk. Do przetrwania każdego gatunku potrzebne są komórki żeńska i męska, które dopiero połączone zarówno w odpowiednich warunkach, jak i w odpowiednim czasie są w stanie razem stworzyć nowe życie. Więc te organizmy łączą się w pary by powstawało następne pokolenie. Dobrze że nie miały one ciągot homoseksualnych, bo po prostu by wyginęły. I nie nastąpiłyby następne serie niemożliwych z punktu widzenia prawdopodobieństwa przypadków, dzięki którym ja mogłem to napisać a Ty drogi czytelniku przeczytać. No ale te organizmy sobie żyły i się rozmnażały. Ale pojawia się już kolejna kwestia a mianowicie odżywianie. Czym one do tej pory się odżywiały. Czy najprostszą odpowiedzią jest: Minerały? Niby tak. Ale. To jest kolejny z serii przypadków. Każdy nawet najprostszy organizm, najprostsze życie MUSI znajdować się w warunkach jemu odpowiadających. Pozbawienie bakterii czyli jednokomórkowców odżywki sprawi, że zginą.
Oto co mówią książki do biologii na temat takich bakterii.
Bakterie autotroficzne:
Bakterie autotroficzne (samożywne) to organizmy mające zdolność do samodzielnej biosyntezy niezbędnych związków organicznych
(tłuszcze, węglowodany, białka).
Możemy podzielić je ze względu na rodzaj wykorzystanej do tego celu energii.
I tu następuje tzw. sprzężenie zwrotne. Przecież te związki organiczne są również produktem złożonym i to bardzo. Jak powstawały takie „nieożywione” organiczne związki chemiczne? Z pozostałości nieżywych już jednokomórkowców? A te czym się odżywiały? Jeśli minerałami (są przecież i takie) to dlaczego przy ich bogactwie zmieniają dietę na inną i zaczynają zjadać szczątki swych przodków? Oczywiście przypadkowo bądź dostosowują się do warunków, odpowiedzą darwiniści. Ewolucjoniści mylą tu przyczynę ze skutkiem. Niech dalej śnią swój sen.
No i doszliśmy w końcu do odwiecznego pytania, co było pierwsze. Jajko czy kura. Gdy zaczniemy się zagłębiać dojdziemy do bardzo prostej i oczywistej odpowiedzi. Pierwsza była kura i kogut jednocześnie a właściwie to kury i koguty, to słonie i słonice, to miłorzęby żeńskie i miłorzęby męskie, to żółwice i żółwie, to ślimaki obojga płci, to komarzyce i komary i można by tak wymieniać i wymieniać. Różnorodność gatunków na Ziemi jest tak duża, że jeszcze ze wszystkim nie zdążyliśmy się zapoznać. A jeśli chodzi o minerały, to też jest tu jeszcze wiele do zrobienia. Ale zatrzymajmy się chwilkę przy materii „nieożywionej”. Przyda nam się to do dalszych rozważań. Spójrzmy więc na Tablicę Mendelejewa czyli układ okresowy pierwiastków. Jest to stan znany nauce i zostało to przyjęte jako fakt niejako zastany. Oczywiście do czasu do czasu dodawane są nowe pierwiastki ale są one tzw. krótkookresowe i zostały stworzone niejako sztucznie. Już stopień skomplikowania najprostszego z atomów czyli wodoru wręcz zadziwia. Jądro z protonem i elektron krążący wokół niego. One muszą być takie jakie są, o takiej wielkości a orbita elektronu jest też dokładnie w takiej odległości, że utrzymuje się on na niej przez cały czas. Pozostając przy wodorze, to jak wiadomo istnieją jego dwa izotopy czyli deuter i tryt, różniące się ilością neutronów w jądrze. I tak można by analizować wszystkie pierwiastki po kolei. Bezsprzecznym pozostaje fakt ich istnienia, jednak sposób w jaki one powstały już w zasadzie jest owiany mgłą tajemnicy. Możemy przypuszczać, snuć teorie czy domyślać się, jednak pewności jak one powstawały zapewne jeszcze bardzo długo mieć nie będziemy.
Stopień skomplikowania pierwiastków o wyższych liczbach atomowych już jest tak duży, że powstanie ich przez przypadek nie wchodzi w grę. A teoria ewolucji zakłada przypadkowość od początku. Choć sam jej twórca nie miał pojęcia o pierwiastkach czy o fizyce jądrowej która przecież jeszcze była wtedy nauką nieznaną, to dziś, rozpoczynanie dyskusji o ewolucji dopiero od momentu powstania pierwszego organizmu jednokomórkowego zakrawa na żart już ze średnio rozgarniętego interlokutora. Złożoność materii „nieożywionej” jest na tak wysokim poziomie a Wszechświat tak duży, że przypadkowość jest tu całkowicie wykluczona.
Fizycy wiedzą też dobrze, ile energii potrzeba do rozszczepiania jąder i ile się energii przy tym wydziela. Ale jak na razie naukowcom udało się zamienić jeden pierwiastek w inny czyli stworzyć go przez tylko na bardzo krótki czas i dotyczy to wyłącznie pierwiastków ciężkich.
Pierwiastki łączą się ze sobą w różne związki chemiczne i tak występują przeważnie w przyrodzie a rzadko występują w postaci czystej.
Jedynym sposobem wyjaśnienia bilionów bilionów „przypadków” od początku istnienia może być wyłącznie kreacjonizm lub też inaczej Inteligentny Projekt. Projekt który może opierać się wyłącznie o pole informacyjne w którym Wszechświat/Bóg/Stwórca/Absolut kreuje to co widzimy, czujemy czy też smakujemy gdyż pewnego rodzaju doświadczenia są możliwe tylko na poziomie z naszego punktu widzenia materialnym. Pole energii którego jesteśmy nierozłączną częścią. Materia jest to tylko szczególny stan skupienia energii i nic ponad to. Wszelki ruch jest możliwy wtedy gdy Duch czyli Pole Informacyjne wyśle dane do konkretnego punktu. Następuje wtedy zamiana energii czyli kreacja i dopiero wtedy jesteśmy w stanie uzyskać doświadczenie. Jeszcze jedna ważna sprawa która przyszła mi na myśl. Każdy z nas jest unikalny i dla każdego z nas może istnieć wyłącznie to co jest wokół i może doświadczyć zmysłami czyli bez obserwatora i kreatora jednocześnie nie istnieje absolutnie nic materialnego. Jedynie pole informacji. To już są jednak rozważania z najmłodszego chyba działu fizyki, czyli fizyki kwantowej, gdzie doświadczenia pokazują, że poszczególne cząstki mogą istnieć zarówno w postaci falowej (gdy nie są obserwowane) i jako cząstki materialne gdy obserwator skupia na nich swoją uwagę.
Dziś, wielu naukowców niezwiązanych ze skostniałym nurtem fizyki Newtona twierdzi, że im więcej wiedzą tym są bliżej Stwórcy. Wielu z nich twierdzi również, że nic innego poza energią nie istnieje a to widzimy jest jedynie aktem kreacji, hologramem. Zagłębiając się coraz bardziej do wnętrza atomu taki właśnie wniosek można wysnuć. A nawet biorąc tylko pod uwagę jądro i krążące wokół niego elektrony, gdzie 99.99% przestrzeni jest „puste” czyli wypełnione energią, staje się to faktem.
Wracając jednak do związku teorii ewolucji z duchowością a raczej wpływem na usunięcie tej ostatniej z umysłów wielu ludzi, można definitywnie stwierdzić, że wiek XIX był krokiem milowym do pozbawienia społeczeństw zwłaszcza Europy i USA podstawowej wiedzy o Duchu „zarządzającym” tą rzeczywistością. Początek tego zjawiska miał miejsce w momencie utworzenia i zinstytucjonalizowania judaizmu. Potem główną pałeczkę przejęło chrześcijaństwo i na końcu dołączył do nich system islamu. One jednak tylko oddzieliły wciąż istniejącego ducha od materii. Darwin ostatecznie go pogrzebał. Trochę wcześniej Isaac Newton przedstawił swoją koncepcję o świecie, który jest jednym wielkim mechanizmem i nie ma w nim miejsca dla ducha. Nie była ona jednak ani nowa ani szczególnie odkrywcza. Podobne teorie powstawały już dużo wcześniej. Podobnie ma się sprawa z budową materii. To co większość ludzi uważa za odkrycia XX wieku było już znane w starożytności. Wiedziano wtedy o atomach, o możliwości ich podziału, posługiwano się jednostkami czasu liczonymi w ułamkach mikrosekund. Czy to wzięło się z ewolucji? Ślady istnienia wysoko rozwiniętych cywilizacji na Ziemi są dokoła, jednak każda próba ich zakwalifikowania jako wytworów innych niż nasza cywilizacji kończy co najmniej ośmieszaniem. Również odnajdywane budowle i artefakty które nie pasują do ogólnie przyjętej wersji są zamiatane pod dywan. Jest to jednak temat na zupełnie inne opracowanie.
Przed nastaniem ery religii monoteistycznych, społeczności plemienne doskonale wiedziały, że istnieje szczególny świat duchowy, który przejawia się tu na Ziemi i którego Ziemia jest przejawem, dlatego oddawano cześć wszystkiemu co istnieje jako obecność ducha boskości. Ludzie nie wierzyli a wiedzieli. I choć czasem ta wiedza była szczątkowa, to rozwijali się w kierunku równowagi Ducha i Materii nie podcinając gałęzi na której przyszło im żyć. Matka Natura była święta ludzie musieli żyć z jej rytmem.
Odrzucając akt kreacji, Inteligentny Projekt ludzie pozbawili się ścieżki prawidłowego rozwoju. Rozwoju ducha, rozwoju świadomości. Jednak powoli wszystko się odbudowuje. Ludzkość się budzi. I choć minie jeszcze trochę czasu, to powrót na nią jest nieunikniony. A zaprzeczanie faktom nie zmieni rzeczywistości ani na jotę.